Wstałam
następnego dnia, cudownie wyspana. Tym razem, żadne senne koszmary
nie zakłócały mojego snu. Podeszłam do okna i zasunęłam
zasłony. Wiem że to dziwnie brzmi, gdyż ludzie po przebudzeniu
zazwyczaj rozsuwają zasłony aby wpuścić trochę światła do
pomieszczenia, lecz ja robiłam na odwrót. Cholerna Melody,
przeklinałam pod nosem. Melody była całkowitym przeciwieństwem
mnie; uwielbiała jaskrawe kolory, podczas gdy ja preferowałam
czerń, na nudnych zajęciach profesora Binnsa słuchała i notowała
z zapałem, kiedy ja leżałam na ławce, no i ona uwielbiała
wpuszczać do pokoju to cholerne światło, co niesamowicie mnie
irytowało. Usatysfakcjonowana mrokiem panującym w naszym
dormitorium, rozejrzałam się dookoła. Pokój wyglądał jakby
przetoczyły się przez niego wszystkie wojny światowe. Westchnęłam
ze zrezygnowaniem i jednym machnięciem różdżki zaprowadziłam ład
i porządek w pomieszczeniu. Chwyciłam ciężką torbę i nadal
klnąc pod nosem, powlokłam się na zajęcia transmutacji z
Dumbeldorem.
Jak
burza wpadłam do sali i zajęłam swoje miejsce obok Melody.
Dumbeldore, nie zwrócił uwagi na moje spóźnienie tylko się
uśmiechnął pobłażliwie. Jaki on był miły, dla wszystkich, bez
wyjątku. W jego przypadku nie było mowy o faworyzowaniu domów.
Kochał wszystkich tak samo.
-
Irytujący kretyn - burknęłam do Melody, która na mnie spojrzała
z pod byka. Serio, czasem się zastanawiałam dlaczego Tiara
przydzieliła ją do Slytherinu, przecież to była stuprocentowa
gryfonka. Prychnęłam, wkurzona. Albus coś pieprzył o transmutacji
zwierząt a ja bezmyślnie bazgrałam w notatniku, rysując węże,
zjawy i ziejące ogniem smoki. Następnie na pergaminie pojawiają
się serduszka a w nich inicjały T.M.R. Nie wiem dlaczego.
-
Panno Dark - słyszę głos profesora. Niechętnie odkładam pióro i
wbijam wzrok w tego dziwaka. Pomijając jego irytująco uprzejme
zachowanie, najbardziej rzucającą się w oczy rzeczą, były jego
kolorowe szaty i peleryny.
- To
jest bardzo interesujące - próbuje się zreflektować, chociaż
czuje na sobie ten przeszywający wzrok, niebywale niebieskich oczu.
-
Proszę powtórzyć, czym będziemy się dzisiaj zajmować - rozkazał
Albus, a mnie zatkało. No kurde, czym można się zajmować na
transmutacji.
-
Będziemy transmutować - odpowiedziałam lekko się rumieniąc na co
gryfoni zaczęli cicho chichotać.
-
Bardzo dobrze panno Dark - powiedział Albus z uśmiechem - A jak
będzie wyglądała ta transmutacja pani zdaniem?
Melody
zaczęła mi coś szeptać i rysować na kartkach." Będziemy
transmutować zwierzęta w ..." dalej nie doczytałam.
-
Będziemy transmutować zwierzęta - zaczęłam pewna siebie - w
eee... - kolejne nieczytelne instrukcje ze strony Melody.
- W
zwierzęta - szybko palnęłam a Gryffindor ryknął śmiechem na
całą salę. Dostałam minus pięć punktów od tego dziada za
niesłuchanie na lekcji no i zostałam pośmiewiskiem dla pieprzonych
gryfonów. Jakby tego było mało, stary kazał mi zostać podczas
gdy wszyscy już sobie poszli. Co on chce mi zrobić. Tyle się
słyszy na temat molestowania. Nie chciałabym być przez nikogo
molestowana , no może poza jedną osobą.
-
Zapewne się pani zastanawia, dlaczego kazałem ci zostać - mówi
łagodnie. No raczej. Nie mówię nic.
-
Dość często cię widuje w towarzystwie Toma - no kurde, to już
jest jakaś inwigilacja.
- A
co to pana obchodzi? - rzucam wojowniczo. Znowu ten ciepły uśmiech.
Jak ja go nienawidzę.
- Po
prostu martwię się o ciebie - mówi, składając ręce w
charakterystyczny dla siebie sposób. Ja się powstrzymuje wszystkimi
komórkami mojego ciała aby nie wybuchnąć mu śmiechem w twarz.
Fakt faktem Tom nie należał do najprzyjemniejszych chłopców. Tom
mnie przed nim ostrzegał, mówiąc że Albus mu nie ufa i ciągle
jest podejrzliwy. Mówił też że mam nie wierzyć temu dziadowi.
Dlaczego miałabym wierzyć jemu? Siedzę cicho i czekam cierpliwie
aż ten idiota się ode mnie odczepi.
-
Jest coś co chcesz mi powiedzieć?
- Nic
panie profesorze - mowie, siląc się na uprzejmy ton. Dumbledorea
najwyraźniej satysfakcjonuje taka odpowiedź bo po chwili pozwala mi
łaskawie wyjść. Nie o mieszkając rzucić na drogę.
-
Proszę na siebie uważać panno Dark.
Gdy
drzwi się zamykają, ja oddycham z ulgą. Co za typ. Co on sobie
wyobraża. Lekko jeszcze skołowana jego słowami, nie zauważam
filaru i wpadam na niego.
-
Kurwa - klnę głośno. Niespodziewanie widzę czyjąś pomocną
dłoń. Och nie, to Black. Nie wiem dlaczego ale rumienie się jak
durna jakaś. Niezbyt komfortowa sytuacja. Przypominają mi się
słowa Dumbeldore'a, które ewidentnie dotyczyły Riddla ale w tej
sytuacji pasowały jak ulał. Proszę na siebie uważać panno
Dark. I nie wpadać na ściany. Rozmasowuje sobie obolały nos. No
tak, znowu on.
-
Dzięki - rzucam nieśmiało, zawstydzona że znalazłam się w takim
położeniu na czyiś oczach. Na jego oczach.
-
Chyba lubisz na coś wpadać, jak nie na ludzi to na ściany -
zauważył i lekko się uśmiechnął, uważając to za dobry żart.
-
Tak. Zabawne - warknęłam sarkastycznie. Co się ze mną działo do
cholery. Dlaczego nagle stałam się taka chamska i opryskliwa no i
wulgarna. Przecież lubie Regulusa i to bardzo. Czy to wina tego
czerwonookiego węża?
-
Obserwuje cię już od dłuższego czasu - mówi lekko skrępowany -
I tak się zastanawiam - dukał. No wykrztuś to z siebie wreszcie
idioto.
- Czy
pójdziesz ze mną na kawę do Hogsmeade w tę sobotę - dokończył
na jednym wydechu. Jasny gwint, przecież nie mogę mu odmówić.
- Z
chęcią - powiedziałam, uśmiechając się słodko. Serce mi biło
jak oszalałe. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie w
milczeniu.
- Eee
Co teraz robisz? - zapytał Black. Nie wiedziałam że jest taki
nieśmiały w stosunku do kobiet. Przecież był przystojny. Może
nie tak jak Tom ale podobał się dziewczynom.
-
Właściwie to mam teraz przerwę i chyba pójdę do biblioteki coś
poczytać - powiedziałam szybko. Właściwie to myśl o pójściu do
biblioteki, narodziła się dopiero w tamtej chwili. Regulus
zdecydował się mi potowarzyszyć. Po drodze opowiadałam mu o
dziwnym zachowaniu Dumbeldore'a.
- To
rzeczywiście jest jakieś nienormalne - skomentował a ja cieszyłam
się, że mój towarzysz podziela moje zdanie na temat dziada
Dumbeldore'a.
*
Szliśmy
tak blisko siebie. Z trudem powstrzymywałem się aby jej nie
dotknąć. Marzyłem aby złapać ją za rękę. Wyglądała tak
uroczo gdy patrzyła przed siebie. Albus mógł mieć rację, ale nie
chciałem jej tego mówić. To oczywiste że coś jest między nią a
Tomem. Zazdroszczę jej jego bliskości a może bardziej jemu.
Chciałbym być kimś. Być dla kogoś przydatnym. Być dla kogoś,
żyć dla kogoś. Dla niej. Riddle wyciąga w jej stronę swoje
oślizgłe, gadzie łapska i bóg wie co jeszcze. Sam nie wiem co
myśleć. Z jednej strony go podziwiam jest taki władczy i ma tę
charyzmę z drugiej go wręcz nienawidzę. Nienawidzę go za to, że
tak łatwo ją sobie podporządkowuje, że spędza z nią czas, że
ona się w nim zakochuje a on ją pewnie zrani. Nawet gdy nigdy nie
będzie moja to nie chcę aby działa jej się krzywda.
-
Jesteśmy na miejscu - oznajmiła, zatrzymując się przed drzwiami
biblioteki. Niesforne kosmyki czarnych włosów opadały jej na bladą
twarz. Wyglądała jak bogini.
Zadziwiające,
że przez całą drogę do biblioteki nie odezwaliśmy się ani
słowem. Regulus gdzieś odpłynął myślami. O czym myślał?
Chciałabym to wiedzieć.
Bibliotekarka
siedziała za biurkiem i ze znudzoną miną wertowała jakiś magazyn
dla kobiet, mieszając sobie jednocześnie kawę. Zniesmaczona
podeszłam do lady i głośno chrząknęłam.
- W
czym mogę pomóc? - zapytała znad swoich wielkich okularów w
czerwonych oprawkach.
-
Szukam jakiejś lekkiej książki do poczytania - bąknęłam - może
coś z astronomii - sprecyzowałam szybko. Pani Beck wykrzywiła usta
w zamyśleniu i zanurkowała pod ladę. Po chwili wychynęła,
wręczając mi sporych rozmiarów księgę. Popatrzyłam na nią ze
zrezygnowaniem i poszłam do stolika. Chwilę później dołączył
Regulus, zajmujący się swoim wypracowaniem z eliksirów. Bez
entuzjazmu kartkowałam książkę, zatrzymując się na ciekawszych
obrazkach i starałam się nie patrzeć w oczy Regulusowi. Jego oczy
były czarne jak węgiel i wciągały jak czarna dziura.
-
Spójrz tu jest twoja gwiazda - zaczęłam podekscytowana - Alfa
Leonis. Najjaśniejsza gwiazda w gwiazdozbiorze
Lwa (wielkość
gwiazdowa:
+1,36m). Odległa od Słońca o 78 lat
świetlnych i
świeci 160 razy jaśniej niż Słońce
... - czytałam na głos.
-
Ty jesteś moją gwiazdą - przerwał mi. Momentalnie poczułam, że
się rozpływam. W jednej chwili zniknęła biblioteka, Hogwart,
Riddle, cały świat. Widziałam tylko jego twarz tak blisko mojej.
Nasze usta zetknęły się w krótkim pocałunku. Ta chwila mogłaby
trwać wiecznie. Gdy przestał, nie mogłam się otrząsnąć z
szoku. Nigdy mnie nikt tak nie całował. To była prawdziwa magia,
która została brutalnie przerwana przez atak mrocznych mocy.
-
Tom? - zapytałam zdziwiona, widokiem chłopaka. On mnie śledzi.
Widział nas razem, przemknęło mi przez myśl. Riddle nie wyglądął
na zachwyconego naszym widokiem, lecz jak zwykle starał się
zakrywać swoją zimną obojętnością. Choć czułam, że gotuje
się w środku ze złości.
-
Kira, Regulus - stwierdził zimno, kiwając sztywno głową Blackowi.
Och nie. Czerwonooki wąż zaraz się owinie wokół mojego
Regulusa.
-
Miło was było widziec - burknął i niosąc jakaś książkę pod
pachą, zajął miesjce jak najdalej od nas.
-
Ja już skończyłem - powiedział Regulus, zwijajac swój rulon
pergaminu. Chcialam go chwycić za rękę i błagać aby został i
nie zostawiał mnie tutaj samą z NIM. Jednak nie mogłam nic
powiedzieć. Czułam na sobie spojrzenie Toma.
-
To do soboty - pożegnał się Black, zwykłym uściskiem dłoni.Tom
patrzył na niego wzrokiem "rusz co moje, a zabiję". Z nim
nie było żartów. Gdy zostałam sama, cąłkowicie ignorując
obecność Toma, zanurzyłam się w lekturze o gwiazdozbiorach.
Riddle od czasu do czasu patrzył się w moją stronę, ale nie
podszedł do mnie. Trochę mnie to zabolało. Mogłam się tego po
nim spodziewać. Pan świata, wszystkiego i wszystkich i nie będzie
się płaszczył przed jakąś tam dziewczyną. Postanowiłam go
zignorować i stwierdziłam, że to on powinien podejsc do mnie
pierwszy. Nie minęło dwadzieścia minut jak spełniło się moje
życzenie.
-
Witaj, moja gwiazdo - powiedział z lekką kpiną w głosie. Ogarnął
mnie wstyd. To musiało znaczyć że widział nasz pocałunek.
Dopiero patrząc w te bezlitosne i zimne oczy, przypomniałam sobie
że mam randkę z dwoma facetami.
-
Mam nadzieję, że pamiętasz o naszym spotkaniu - syknął,
świdrując mnie wzrokiem. Szlag. Co ja mam teraz zrobić? Spławić
Riddle'a i zastać torturowaną albo zabitą czy spławić Regulusa i
żyć? Popatrzyłam na Toma, jak zwykle był pustą kartą. Był
niebezpieczny co mnie bardzo w nim pociągało ale jednocześnie się
go bałam. Gdy zbyje Riddle'a pogrozi mi śmiercią albo ciężkim
uszczerbkiem na zdrowiu, posapie, spali mnie swoimi oczami albo rzuci
na pożarcie Bazyliszkowi. Regulus
jest taki uprzejmy i troskliwy, a jego usta są takie miękkie. Nie
mogłabym tego zrobić Blackowi. To może być moja pierwsza i
ostatnia szansa.
-
Wybacz Tom. Zdecydowałam się spotkać z Regulusem w sobotę -
odparłam. Głos mi lekko drżał a palce zacisnęłam na kancie
biurka.
-
A więc kiedy indziej - nie dawał się zbywać - piątek, pokój
przychodź wychodź o północy - powiedział a raczej rozkazał i
zarządził.
-
Ale Tom - próbowałam się bronić - Milcz. Powinnaś się cieszyć,
że jakoś to przyjąłem. Dobrze wiesz, że mogę się stać niemiły
- syknął mi do ucha, a ja aż poczułam jego ciepły oddech na szyi
a lekki prąd rozszedł się po całym moim ciele.
-
Dobrze, przyjdę - powiedziałam. Gdyby jakaś inna dziewczyna byłaby
na moim miejscu, zapewne pukałaby się głowę widząc jak odmawiam
zniewalającemu Riddle'owi. Dobrze wiedziałam, że on nie jest
zdolny do uczuć wyższych. Zdziwiła mnie jego nagła propozycja.
Ciekawe w co zamieni się pokój życzeń. W salę tortur, łąkę
pełną motylków, a może romantyczną komnatę z wielkim łożem na
którym będziemy się oddawać aktom erotycznym. Stop. Nie mam
zamiaru robić tego z nim. Wtem zauważyłam że Tom dziwnie mi się
przygląda, jakby próbował odgadnąć moje myśli. Wiedziałam że
czytanie w myślach jest możliwe, ale to umieją tylko potężni
czarodzieje. Zamarłam, wyobrażając sobie że on wie o fantazjach
na jego temat.
-
Pomysł z łąką jest taki schematyczny, wolałbym raczej sale
tortur - powiedział. O nie! A jednak wie. Moja twarz przybrała
kolor karmazynu. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. On
najwyraźniej świetnie się bawił.
-
Na przyjemności trzeba sobie zasłużyć - powiedział spokojnym
głosem.
-
Na Salazara! To nieładnie czytać w cudzych myślach - zdenerwowałam
się jego zuchwałością.
-
Nieładnie to są twoje fantazje Kiro - powiedział - a raczej
niegrzeczne - dodał, bez cienia emocji. Niech go szlag! Cholerny
bufon.
-
To co mam zrobić aby sobie zasłużyć? - zapytałam prowokacyjnie.
Na jego twarzy pojawił się diaboliczny uśmiech, oznaczający że
ma pewien plan. Jego plany zazwyczaj ją bardzo misterne i
niebezpieczne.
-
Zobaczysz - odpowiedział tajemniczo.
-
Dla ciebie wszystko, mój mistrzu.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDo końca myślałam, że Tom wybierze opcję numer 3. I nadal tak myślę :D
OdpowiedzUsuńJakoś nie pasuje mi przyszywka prawiczka do najpotężniejszego czarnoksiężnika na świecie.
Nie lubię Regulusa. Wolę Toma. Chciałabym, żeby Riddle i Kira byli parą. I będę ci o tym truć do samego końca opowiadania, a może i dłużej.
Rozdział bardzo mi się podoba :)
Życzę weny :)
Pozdrawiam
Lauren
PS. Przepraszam, że tak krótko, ale studiuję na pierwszym roku, więc jeszcze nie ogarnęłam się z tym wszystkim i nie mam za bardzo czasu.
Jestem tu pierwszy raz ale muszę Ci powiedzieć, że bardzo fajne opowiadanie...kiedy dodasz kolejny rozdział???
OdpowiedzUsuńhttps://naprzeciw-przeznaczenia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam do poznania historii młodej kochanki Voldemorta - dziewczyny, której bał się sam Albus Dumbledore!
Drugi blog jest naprawdę fajny, a czy dodasz rozdział do tego bloga??? Jeśli tak to kiedy?
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdziaaał!? ;)
OdpowiedzUsuń