środa, 7 października 2015

Rozdział V

Wstałam następnego dnia, cudownie wyspana. Tym razem, żadne senne koszmary nie zakłócały mojego snu. Podeszłam do okna i zasunęłam zasłony. Wiem że to dziwnie brzmi, gdyż ludzie po przebudzeniu zazwyczaj rozsuwają zasłony aby wpuścić trochę światła do pomieszczenia, lecz ja robiłam na odwrót. Cholerna Melody, przeklinałam pod nosem. Melody była całkowitym przeciwieństwem mnie; uwielbiała jaskrawe kolory, podczas gdy ja preferowałam czerń, na nudnych zajęciach profesora Binnsa słuchała i notowała z zapałem, kiedy ja leżałam na ławce, no i ona uwielbiała wpuszczać do pokoju to cholerne światło, co niesamowicie mnie irytowało. Usatysfakcjonowana mrokiem panującym w naszym dormitorium, rozejrzałam się dookoła. Pokój wyglądał jakby przetoczyły się przez niego wszystkie wojny światowe. Westchnęłam ze zrezygnowaniem i jednym machnięciem różdżki zaprowadziłam ład i porządek w pomieszczeniu. Chwyciłam ciężką torbę i nadal klnąc pod nosem, powlokłam się na zajęcia transmutacji z Dumbeldorem.
Jak burza wpadłam do sali i zajęłam swoje miejsce obok Melody. Dumbeldore, nie zwrócił uwagi na moje spóźnienie tylko się uśmiechnął pobłażliwie. Jaki on był miły, dla wszystkich, bez wyjątku. W jego przypadku nie było mowy o faworyzowaniu domów. Kochał wszystkich tak samo.
- Irytujący kretyn - burknęłam do Melody, która na mnie spojrzała z pod byka. Serio, czasem się zastanawiałam dlaczego Tiara przydzieliła ją do Slytherinu, przecież to była stuprocentowa gryfonka. Prychnęłam, wkurzona. Albus coś pieprzył o transmutacji zwierząt a ja bezmyślnie bazgrałam w notatniku, rysując węże, zjawy i ziejące ogniem smoki. Następnie na pergaminie pojawiają się serduszka a w nich inicjały T.M.R. Nie wiem dlaczego.
- Panno Dark - słyszę głos profesora. Niechętnie odkładam pióro i wbijam wzrok w tego dziwaka. Pomijając jego irytująco uprzejme zachowanie, najbardziej rzucającą się w oczy rzeczą, były jego kolorowe szaty i peleryny.
- To jest bardzo interesujące - próbuje się zreflektować, chociaż czuje na sobie ten przeszywający wzrok, niebywale niebieskich oczu.
- Proszę powtórzyć, czym będziemy się dzisiaj zajmować - rozkazał Albus, a mnie zatkało. No kurde, czym można się zajmować na transmutacji.
- Będziemy transmutować - odpowiedziałam lekko się rumieniąc na co gryfoni zaczęli cicho chichotać.
- Bardzo dobrze panno Dark - powiedział Albus z uśmiechem - A jak będzie wyglądała ta transmutacja pani zdaniem?
Melody zaczęła mi coś szeptać i rysować na kartkach." Będziemy transmutować zwierzęta w ..." dalej nie doczytałam.
- Będziemy transmutować zwierzęta - zaczęłam pewna siebie - w eee... - kolejne nieczytelne instrukcje ze strony Melody.
- W zwierzęta - szybko palnęłam a Gryffindor ryknął śmiechem na całą salę. Dostałam minus pięć punktów od tego dziada za niesłuchanie na lekcji no i zostałam pośmiewiskiem dla pieprzonych gryfonów. Jakby tego było mało, stary kazał mi zostać podczas gdy wszyscy już sobie poszli. Co on chce mi zrobić. Tyle się słyszy na temat molestowania. Nie chciałabym być przez nikogo molestowana , no może poza jedną osobą.
- Zapewne się pani zastanawia, dlaczego kazałem ci zostać - mówi łagodnie. No raczej. Nie mówię nic.
- Dość często cię widuje w towarzystwie Toma - no kurde, to już jest jakaś inwigilacja.
- A co to pana obchodzi? - rzucam wojowniczo. Znowu ten ciepły uśmiech. Jak ja go nienawidzę.
- Po prostu martwię się o ciebie - mówi, składając ręce w charakterystyczny dla siebie sposób. Ja się powstrzymuje wszystkimi komórkami mojego ciała aby nie wybuchnąć mu śmiechem w twarz. Fakt faktem Tom nie należał do najprzyjemniejszych chłopców. Tom mnie przed nim ostrzegał, mówiąc że Albus mu nie ufa i ciągle jest podejrzliwy. Mówił też że mam nie wierzyć temu dziadowi. Dlaczego miałabym wierzyć jemu? Siedzę cicho i czekam cierpliwie aż ten idiota się ode mnie odczepi.
- Jest coś co chcesz mi powiedzieć?
- Nic panie profesorze - mowie, siląc się na uprzejmy ton. Dumbledorea najwyraźniej satysfakcjonuje taka odpowiedź bo po chwili pozwala mi łaskawie wyjść. Nie o mieszkając rzucić na drogę.
- Proszę na siebie uważać panno Dark.
Gdy drzwi się zamykają, ja oddycham z ulgą. Co za typ. Co on sobie wyobraża. Lekko jeszcze skołowana jego słowami, nie zauważam filaru i wpadam na niego.
- Kurwa - klnę głośno. Niespodziewanie widzę czyjąś pomocną dłoń. Och nie, to Black. Nie wiem dlaczego ale rumienie się jak durna jakaś. Niezbyt komfortowa sytuacja. Przypominają mi się słowa Dumbeldore'a, które ewidentnie dotyczyły Riddla ale w tej  sytuacji pasowały jak ulał. Proszę na siebie uważać panno Dark. I nie wpadać na ściany. Rozmasowuje sobie obolały nos. No tak, znowu on.
- Dzięki - rzucam nieśmiało, zawstydzona że znalazłam się w takim położeniu na czyiś oczach. Na jego oczach.
- Chyba lubisz na coś wpadać, jak nie na ludzi to na ściany - zauważył i lekko się uśmiechnął, uważając to za dobry żart.
- Tak. Zabawne - warknęłam sarkastycznie. Co się ze mną działo do cholery. Dlaczego nagle stałam się taka chamska i opryskliwa no i wulgarna. Przecież lubie Regulusa i to bardzo. Czy to wina tego czerwonookiego węża?
- Obserwuje cię już od dłuższego czasu - mówi lekko skrępowany - I tak się zastanawiam - dukał. No wykrztuś to z siebie wreszcie idioto.
- Czy pójdziesz ze mną na kawę do Hogsmeade w tę sobotę - dokończył na jednym wydechu. Jasny gwint, przecież nie mogę mu odmówić.
- Z chęcią - powiedziałam, uśmiechając się słodko. Serce mi biło jak oszalałe. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu.
- Eee Co teraz robisz? - zapytał Black. Nie wiedziałam że jest taki nieśmiały w stosunku do kobiet. Przecież był przystojny. Może nie tak jak Tom ale podobał się dziewczynom.
- Właściwie to mam teraz przerwę i chyba pójdę do biblioteki coś poczytać - powiedziałam szybko. Właściwie to myśl o pójściu do biblioteki, narodziła się dopiero w tamtej chwili. Regulus zdecydował się mi potowarzyszyć. Po drodze opowiadałam mu o dziwnym zachowaniu Dumbeldore'a.
- To rzeczywiście jest jakieś nienormalne - skomentował a ja cieszyłam się, że mój towarzysz podziela moje zdanie na temat dziada Dumbeldore'a.

*
Szliśmy tak blisko siebie. Z trudem powstrzymywałem się aby jej nie dotknąć. Marzyłem aby złapać ją za rękę. Wyglądała tak uroczo gdy patrzyła przed siebie. Albus mógł mieć rację, ale nie chciałem jej tego mówić. To oczywiste że coś jest między nią a Tomem. Zazdroszczę jej jego bliskości a może bardziej jemu. Chciałbym być kimś. Być dla kogoś przydatnym. Być dla kogoś, żyć dla kogoś. Dla niej. Riddle wyciąga w jej stronę swoje oślizgłe, gadzie łapska i bóg wie co jeszcze. Sam nie wiem co myśleć. Z jednej strony go podziwiam jest taki władczy i ma tę charyzmę z drugiej go wręcz nienawidzę. Nienawidzę go za to, że tak łatwo ją sobie podporządkowuje, że spędza z nią czas, że ona się w nim zakochuje a on ją pewnie zrani. Nawet gdy nigdy nie będzie moja to nie chcę aby działa jej się krzywda.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła, zatrzymując się przed drzwiami biblioteki. Niesforne kosmyki czarnych włosów opadały jej na bladą twarz. Wyglądała jak bogini.

Zadziwiające, że przez całą drogę do biblioteki nie odezwaliśmy się ani słowem. Regulus gdzieś odpłynął myślami. O czym myślał? Chciałabym to wiedzieć.
Bibliotekarka siedziała za biurkiem i ze znudzoną miną wertowała jakiś magazyn dla kobiet, mieszając sobie jednocześnie kawę. Zniesmaczona podeszłam do lady i głośno chrząknęłam.
- W czym mogę pomóc? - zapytała znad swoich wielkich okularów w czerwonych oprawkach.
- Szukam jakiejś lekkiej książki do poczytania - bąknęłam - może coś z astronomii - sprecyzowałam szybko. Pani Beck wykrzywiła usta w zamyśleniu i zanurkowała pod ladę. Po chwili wychynęła, wręczając mi sporych rozmiarów księgę. Popatrzyłam na nią ze zrezygnowaniem i poszłam do stolika. Chwilę później dołączył Regulus, zajmujący się swoim wypracowaniem z eliksirów. Bez entuzjazmu kartkowałam książkę, zatrzymując się na ciekawszych obrazkach i starałam się nie patrzeć w oczy Regulusowi. Jego oczy były czarne jak węgiel i wciągały jak czarna dziura.
- Spójrz tu jest twoja gwiazda - zaczęłam podekscytowana - Alfa Leonis. Najjaśniejsza gwiazda w gwiazdozbiorze Lwa (wielkość gwiazdowa: +1,36m). Odległa od Słońca o 78 lat świetlnych i świeci 160 razy jaśniej niż Słońce ... - czytałam na głos.
- Ty jesteś moją gwiazdą - przerwał mi. Momentalnie poczułam, że się rozpływam. W jednej chwili zniknęła biblioteka, Hogwart, Riddle, cały świat. Widziałam tylko jego twarz tak blisko mojej. Nasze usta zetknęły się w krótkim pocałunku. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Gdy przestał, nie mogłam się otrząsnąć z szoku. Nigdy mnie nikt tak nie całował. To była prawdziwa magia, która została brutalnie przerwana przez atak mrocznych mocy.
- Tom? - zapytałam zdziwiona, widokiem chłopaka. On mnie śledzi. Widział nas razem, przemknęło mi przez myśl. Riddle nie wyglądął na zachwyconego naszym widokiem, lecz jak zwykle starał się zakrywać swoją zimną obojętnością. Choć czułam, że gotuje się w środku ze złości. 
- Kira, Regulus - stwierdził zimno, kiwając sztywno głową Blackowi. Och nie. Czerwonooki wąż zaraz się owinie wokół mojego Regulusa. 
- Miło was było widziec - burknął i niosąc jakaś książkę pod pachą, zajął miesjce jak najdalej od nas. 
- Ja już skończyłem - powiedział Regulus, zwijajac swój rulon pergaminu. Chcialam go chwycić za rękę i błagać aby został i nie zostawiał mnie tutaj samą z NIM. Jednak nie mogłam nic powiedzieć. Czułam na sobie spojrzenie Toma.
- To do soboty - pożegnał się Black, zwykłym uściskiem dłoni.Tom patrzył na niego wzrokiem "rusz co moje, a zabiję". Z nim nie było żartów. Gdy zostałam sama, cąłkowicie ignorując obecność Toma, zanurzyłam się w lekturze o gwiazdozbiorach. Riddle od czasu do czasu patrzył się w moją stronę, ale nie podszedł do mnie. Trochę mnie to zabolało. Mogłam się tego po nim spodziewać. Pan świata, wszystkiego i wszystkich i nie będzie się płaszczył przed jakąś tam dziewczyną. Postanowiłam go zignorować i stwierdziłam, że to on powinien podejsc do mnie pierwszy. Nie minęło dwadzieścia minut jak spełniło się moje życzenie. 
- Witaj, moja gwiazdo - powiedział z lekką kpiną w głosie. Ogarnął mnie wstyd. To musiało znaczyć że widział nasz pocałunek. Dopiero patrząc w te bezlitosne i zimne oczy, przypomniałam sobie że mam randkę z dwoma facetami.
- Mam nadzieję, że pamiętasz o naszym spotkaniu - syknął, świdrując mnie wzrokiem. Szlag. Co ja mam teraz zrobić? Spławić Riddle'a i zastać torturowaną albo zabitą czy spławić Regulusa i żyć? Popatrzyłam na Toma, jak zwykle był pustą kartą. Był niebezpieczny co mnie bardzo w nim pociągało ale jednocześnie się go bałam. Gdy zbyje Riddle'a pogrozi mi śmiercią albo ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu, posapie, spali mnie swoimi oczami albo rzuci na pożarcie Bazyliszkowi.  Regulus jest taki uprzejmy i troskliwy, a jego usta są takie miękkie. Nie mogłabym tego zrobić Blackowi. To może być moja pierwsza i ostatnia szansa.
- Wybacz Tom. Zdecydowałam się spotkać z Regulusem w sobotę - odparłam. Głos mi lekko drżał a palce zacisnęłam na kancie biurka. 
- A więc kiedy indziej - nie dawał się zbywać - piątek, pokój przychodź wychodź o północy - powiedział a raczej rozkazał i zarządził. 
- Ale Tom - próbowałam się bronić - Milcz. Powinnaś się cieszyć, że jakoś to przyjąłem. Dobrze wiesz, że mogę się stać niemiły - syknął mi do ucha, a ja aż poczułam jego ciepły oddech na szyi a lekki prąd rozszedł się po całym moim ciele.
- Dobrze, przyjdę - powiedziałam. Gdyby jakaś inna dziewczyna byłaby na moim miejscu, zapewne pukałaby się głowę widząc jak odmawiam zniewalającemu Riddle'owi. Dobrze wiedziałam, że on nie jest zdolny do uczuć wyższych. Zdziwiła mnie jego nagła propozycja. Ciekawe w co zamieni się pokój życzeń. W salę tortur, łąkę pełną motylków, a może romantyczną komnatę z wielkim łożem na którym będziemy się oddawać aktom erotycznym. Stop. Nie mam zamiaru robić tego z nim. Wtem zauważyłam że Tom dziwnie mi się przygląda, jakby próbował odgadnąć moje myśli. Wiedziałam że czytanie w myślach jest możliwe, ale to umieją tylko potężni czarodzieje. Zamarłam, wyobrażając sobie że on wie o fantazjach na jego temat. 
- Pomysł z łąką jest taki schematyczny, wolałbym raczej sale tortur - powiedział. O nie! A jednak wie. Moja twarz przybrała kolor karmazynu. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. On najwyraźniej świetnie się bawił.
- Na przyjemności trzeba sobie zasłużyć - powiedział spokojnym głosem. 
- Na Salazara! To nieładnie czytać w cudzych myślach - zdenerwowałam się jego zuchwałością. 
- Nieładnie to są twoje fantazje Kiro - powiedział - a raczej niegrzeczne - dodał, bez cienia emocji. Niech go szlag! Cholerny bufon.
- To co mam zrobić aby sobie zasłużyć? - zapytałam prowokacyjnie. Na jego twarzy pojawił się diaboliczny uśmiech, oznaczający że ma pewien plan. Jego plany zazwyczaj ją bardzo misterne i niebezpieczne. 
- Zobaczysz - odpowiedział tajemniczo.

- Dla ciebie wszystko, mój mistrzu.